expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

2017-11-20

Trzy jesienie - Anna Achmatowa




       Nie jestem wrażliwa na lata umizgi,
       Zima też bez zagadek, na ogół,
       Lecz opętana innym zjawiskiem
       Wypatrzyłam - trzy jesienie co roku.

       Ta pierwsza - świąteczna, gdy koniec i kwita
       Z porządkami wczorajszego lata,
       I liście fruwają jak strzępy zeszytów,
       A dymek zanosi słodkawym błękitem.
       Jak mokro, jak pstro, ile światła.

       Już pierwsze do tańca zbiegają się brzózki
       W przejrzystym stroiku na barkach,
       Strząsają pośpiesznie ulotne swe łezki
       Na sąsiadkę, ot tak, przez parkan.

       Lecz bywa to ledwie zadatek splendoru,
       Liczone minuty - i oto
       Mknie druga - posępna, jak lekcja pokory,
       Z nieodwracalnością nalotu.

       I wszyscy od razu i bledsi, i starsi,
       Zdewastowany szyk letni,
       A trąb złocistych marsz coraz dalszy
       W zapachu odlata, w mgłach rzednie...

       W tych woniach stygnących, w kotarach tumanu
       Twarda jakaś czai się wieść.
       Wiatr szarpnął, odsłonił - i stało się samo,
       Że wszyscy pojęli: to kończy się dramat,
       To nie trzecia jesień, to śmierć.

       Przełożył Józef Maśliński



2017-11-14

Dzień w kolorze śliwkowym - Leszek Długosz























       Po czerni jeżyny
       Po liściu kaliny
       - Jesień, jesień już
       Po ciszy na stawie
       Po krzyku żurawi
       - Jesień, jesień już
       Po astrach, po ostach
       To widać, to proste że
       - Jesień, jesień już
       I po tym że wcześniej
       Noc ciągnie ze zmierzchem
       - Jesień, jesień już

       Po pustym już polu
       Po pełnej stodole
       - Jesień, jesień już
       Strachowi na wróble
       Już nad czym sie trudzić?
       - Jesień, jesień już
       I po tym że w górze
       Wiatr wróży kałuże, tak
       - Jesień, jesień już
       I po tym że przecież
       Jak zwykle, po lecie
       - Jesień, jesień już

       Ach, ten dzień w kolorze śliwkowym!
       - Berberysu i głogu ma smak...
       Stawia drzewom pieczątki
       - Żeby było w porządku
       Że już pora
       Że trzeba iść spać...
       A my tak - po kieliszku, po troszeczku
       Popijamy calutki ten dzień
       - Próbujemy nalewki
       Z dzikiej róży, z porzeczki
       Żeby sprawdzić - czy zima
       To wypić się da?...
       - To się w głowie nie mieści
       Że tak szumi szeleści
       Tak bliziutko, o krok, prawie tuż
       Głębokimi rzekami, pachnącymi szuwarami
       Idzie jesień
       I prosto w nasz próg...
       - Ale co tam! przecież taka jesień złota
       Nie jest zła!
       - Ale co tam! Przecież taka jesień złota
       Niechaj trwa...



2017-11-09

Jesień - Jan Brzechwa




       O, jakie rzewne widowisko:
       Czerwone liście za oknami
       I cienie brzóz, płynące nisko
       Za odbitymi obłokami.

       Pies nie ujada. Zły i chory
       Omija cienie października,
       Na tykach ciepłe pomidory
       Są jak korale u indyka,

       Na babim lecie, zawieszonym
       Między drzewami jak antena,
       Żałośnie drga wyblakłym tonem
       Niepowtarzalna kantylena,

       Rzednąca trawa, blade dzwońce,
       Rozklekotane późne świerszcze,
       I pomarszczone siwe słońce,
       I ja - piszący rzewne wiersze.



2017-11-05

Listopady - Władysław Broniewski




       Cale życie zrywam się i padam,
       jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi,
       i chwytają mnie złe listopady
       czarnymi palcami gałęzi.
       Ja upiłem się tym tchem, tym szumem,
       niepokojem, który serce zatruł
       to dlatego śpiewać już nie umiem,
       tylko wołam wołaniem wiatru,
       to dlatego codziennie się tułam
       po wieczornych, po czarnych ulicach
       i prowadzi mnie wilgotny trotuar
       w mgłę wilgotną, która bólem nasyca.
       Acetylen słów płonie na wargach,
       płonie we mnie bolesna maligna,
       chodzę błędny, jak ludzie w letargu,
       zewsząd, zewsząd niepokój mnie wygnał.
       Nie ma wyjścia, nie ma wyjścia, nie ma wyjścia,
       muszę chodzić coraz dalej, coraz dłużej.
       Jestem wiatr szeleszczący w liściach,
       jestem liść zagubiony w wichurze.
       Tylko w oczach mgła i oczy bolą,
       tylko serce bije coraz częściej.
       Jak błękitny płomień alkoholu,
       płoniesz we mnie moje nieszczęście.
       Muszę chodzić, muszę męczyć się wiecznie,
       w mgle za włosy mnie wloką wieczory,
       lecą za mną, nieprzytomne, pospieszne,
       moje słowa, moje upiory.
       Muszę wiecznie zrywać się i padać,
       jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi.
       Pochwyciły straconą radość
       nagie gałęzie.
       Przelatują, wieją przeze mnie
       listopady chwil, których nie ma...
       To - tylko liście jesienne.
       To - pachnie ziemia. 


2017-11-04

Wiatr ją prosi - Julian Tuwim





       W dzień jest wietrznie, słonecznie i wrześniowo złociście,
       Nocą wiatr ociemniały suche przewraca liście.

       Wiatr śpiewak swe tęsknodie zawodzi triste, triste,
       O, polonezy żalu - szelestne, posuwiste!

       Czasem w szyby uderzy rozpaczliwym porywem,
       Jęknie w ramie okiennej przypomnieniem tęskliwem:

       "Rozsyp, rozsyp się liśćmi złocistemi po ziemi,
       Ja tak proszę, tak płaczę pod oknami twojemi".

       Jakieś dzikie pradzieje śpiewa, śpiewa, zamiera,
       U szyb wisi, całuje, do pokoju się wdziera.

       Potem płacząc opada, zrozpaczony, zmęczony,
       Zawierusza się w nocy, bijąc korne pokłony...

       Ja go słuchać nie mogę, gdy tak błaga i płacze,
       Bo mi bledniesz, bo serce rozdzwonione ci skacze.

       Słyszysz? słyszysz? znów szlocha, za oknami znów wzdycha,
       Nie, nie wyjdziesz, zostaniesz... On tam przykląkł, tam czyha...

       Runę w noc jego ślepą, w jego płacz uprzykrzony,
       Nożem w ciemność uderzę - i nóż będzie skrwawiony!


2017-10-30

Jesień - Krzysztof Kamil Baczyński




       Drzewa na wieczną jesień schodzą w szare parki
       przez pastelowe chwile przegniłej pogody;
       w zamglonych nocach dni kucające o zmrok;
       czai się pustą twarzą niebo bez obłoków.

       Rano... znowu się budzę w przekroplonej ciszy,
       sen odrasta w powiekach napęczniałych męką,
       Szarość tańczy po szybach pajączkami pyłu,
       pokój się wpół unosi na ugiętych rękach
       i sennie mi spogląda w rozproszone oczy...

       Rano... w szum odbiegają myśli już odległe
       i ty odpływasz w zachód mgieł odeszłym...
       ulice wchodzą oknem, blade bezobliczem,
       szorstką powierzchnią bruków w szyby mgłami spierzchłe.
       . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
       Dzień się prześliźnie długim, lepkim ślizgiem
       . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
       aż spłynie wieczór gęsty z szarych tapet
       i westchnie jesień odległych pociągów wysapem,
       Szarość pokoi podpali się zgniłą purpurą chryzantem.
       W nocy pies we mgle szczeka,
       rozpruwa szwy ciszy
       i czkawka echa kaszle z przegniłych płuc podwórz.
       Nie chodź po zwiędłym zmroku, lepiej okno otwórz:
       przestrzeń powiewa w usta gorzką, wonną jesień. 


2017-10-25

Jesień - Edward Stachura




       Zanurzać zanurzać się
       w ogrody rudej jesieni
       i liście zrywać kolejno
       jakby godziny istnienia

       Chodzić od drzewa do drzewa
       od bólu i znowu do bólu
       cichutko krokiem cierpienia
       by wiatru nie zbudzić ze snu

       I liście zrywać bez żalu
       z uśmiechem ciepłym i smutnym
       a mały listek ostatni
       zostawić komuś i umrzeć


2017-10-24

Tyle smutku - Sergiusz Jesienin




       Tyle jest smutku w naszym wzroku,
       Zbyt gorzko przyznać, zbyt boleśnie,
       Że tylko i miedziany spokój
       Pozostał nam w tym późnym wrześniu.

       Inny odebrał mi spłoszenie
       I dreszcz, i ciepło twego ciała ...
       W sercu, jesiennym nieskończenie,
       Cisza się deszczem rozszemrała.

       To nic. Przywyknę. Jak pociecha
       Zrodziła się ta prawda prosta,
       Że nic mnie w życiu już nie czeka,
       Tylko ten deszcz i żółty rozkład.

       A przecie byłem też zrodzony
       Do świeższych barw, do czystych dźwięków...
       Jak mało widzę dróg schodzonych,
       Jak wiele popełnionych błędów.

       Życie... ból... szczęście - mija wszystko...
       Śmieszny fatalizm doczesności.
       Ogród, jak nieme cmentarzysko,
       Usiały brzóz odarte kości.

       I my zamrzemy, przeszumimy
       Na podobieństwo drzew ogrodu.
       Próżno więc pragnąć pośród zimy
       Kwiatów, co giną z przyjściem chłodu. 


2017-10-22

Jesień - Leopold Staff




       Rozełkała się jesień łzami dżdżu mętnemi,
       W mgle zdrętwienia śpią mroczne, zasępione łany...
       Ucichło we mnie wszystko, padło w mrok podziemi.
       Drzwi, co w świat czucia wiodą, głucho się zawarły,
       Jestem jak serce gwiazdy wystygłej, umarłej,
       Gdzieś dawno przed tysiącem wieków zapomnianej.

       Na rany duszy kładzie mgła wilgotne płótna,
       Co koją ból. Usnęła pamięć i sumienie.
       Jest mi, jak gdyby nigdy troska ni myśl smutna
       Nie była duszy biczem ni ogniem, co pali.
       Dobrze jej w znieczuleniu... Niech śpi! Ból hen -- w dali.
       Niechaj nie wstaje słońce -- bo cichsze są cienie...

       A teraz tylko cienia pragnę, tylko ciszy,
       By się nie zbudził potwór ciemny i ponury,
       Co duszy mej widnokrąg zaległ. Gdy usłyszy
       Dźwięk, gdy go zbudzi blask, zwraca swe lice
       Ku mnie i z oczu krwawych ciska błyskawice,
       Śmieje się gniewnie, jakby grzmot przebiegał chmury.

       Woła szyderczo, świecąc ślepi szkliwem białem,
       Żem grzechy swe, miast zabić, stroił w tęcz odzienie,
       Ze miałem iść przez ciernie, a ja -- tchórz -- zostałem,
       Żem wielkich pragnień ptaki zabił podłą dłonią,
       Co wyrzut mają w oczach, mrąc, lecz się nie bronią...
       Niechaj nie wstaje słońce -- bo cichsze są cienie

       Teraz śpi potwór. Jesień płacze łzy mętnemi,
       W mgle zdrętwienia śpią mroczne, zasępione łany...
       Ucichło we mnie wszystko, padło w mrok podziemi.
       Drzwi, co w świat czucia wiodą, głucho się zawarły.
       Jestem jak serce gwiazdy wystygłej, umarłej,
       Gdzieś dawno przed tysiącem wieków zapomnianej.



2017-10-17

Jesienna zaduma - Jerzy Harasymowicz




       Nic nie mam
       Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem
       Nawet nie wiem
       Jak tam sprawy z lasem,
       Rano wstaję, poemat chwalę
       Biorę się za słowa, jak za chleb
       Rzeczywiście, tak jak księżyc
       Ludzie znają mnie tylko z jednej
       Jesiennej strony
       Nic nie mam
       Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
       Nie zważam
       Na mody byle jakie
       Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
       Uczuć starym drapakiem
       Rzeczywiście tak jak księżyc
       Ludzie znają mnie tylko z jednej
       Jesiennej strony

2017-10-16

2017-10-15

Jesienny wieczór - Fiodor Tiutczew

 


       Jest w świetlistości przedjesiennych zmierzchów
       Tkliwy, tajemny czar zadumy,
       Złowieszczy blask i barwność drzew w rozpierzchu,
       Czerwiennych liści lekkie, czułe szumy.
       I cichy błękit, co się mgliście chmurzy,
       Że ziemia wokół smutnie sierocieje,
       I jak przeczucie nadchodzącej burzy
       Czasem porywczy, chłodny wiatr zawieje.
       Znużeniem wszystko, wyczerpaniem tchnie,
       Uśmiechem cichym schyłku i więdnienia,
       Co u rozumnej się istoty zwie
       Podniosłą wstydliwością jej cierpienia.



2017-10-13

Ostatnie zwiędłe kwiaty - Leopold Staff




       Ostatnie zwiędły kwiaty, zwarzone kasztany
       Sieją po szarej drodze liście złotordzawe.
       Brunatnym skib kożuchem nakryły się łany
       I ziemia żegna krasę swą, jak starość sławę.

       Wiatr przegania po polach siwych mgieł tumany,
       Zmarłe lato w zmierzch wiozą chmury niełaskawe,
       A staw w zwierciedle wody do snu kołysanej
       Tę charonową piękna odbija przeprawę.

       I gdy w gałęziach nagich trwogą krzyczy ptactwo,
       W smutku pory znajduje duch powinowactwo
       Własnej doli i spada nań brzemię żałoby.

       Jak pielgrzym o głaz twardy wspomnień się potyka,
       Lecz jeśli się pochyla, to li do rzemyka,
       By ciaśniej opiąć sandał na drodze przez groby.



2017-10-12

O jesieni, jesieni - Kazimiera Iłłakowiczówna




       Niech się wszystko odnowi, odmieni....
       O jesieni, jesieni, jesieni .....
       Niech się nocą do głębi przeźrocza
       nowe gwiazdy urodzą czy stoczą,
       niech się spełni, co się nie odstanie,
       choćby krzywda, choćby ból bez miary,
       niesłychane dla serca ofiary,
       gniew czy miłość, życie czy skonanie,
       niech się tylko coś prędko odmieni.
       O jesieni!... jesieni! ... jesieni!

       Ja chcę burzy, żeby we mnie z siłą
       znowu serce gorzało i biło,
       żeby życie uniosło mnie całą
       i jak trzcinę w objęciu łamało!
       Nie trzymajcie, nie wchodźcie mi w drogę
       już się tyle rozprysło wędzideł ...
       Ja chcę szczęścia i bólu, i skrzydeł
       i tak dłużej nie mogę, nie mogę!
       Niech się wszystko odnowi, odmieni! ...
       O jesieni! ... jesieni! ... jesieni.


2017-10-11

Pokochaj jesień - Tadeusz Karasiewicz




       Spróbuj pokochać jesień
       z niesamowitymi urokami
       Spójrz ile piękna niesie
       obdarzając cię nowymi dniami.

       Kolorowo jak wiosną
       barwne liście ostatki zieleni
       Dadzą chwilę radosną
       twą szarość życia mogą odmienić.

       Wieczór szybciej nastaje
       słońce też znika wcześniej niż latem
       Lecz nowe czy nie daje
       chwile spokoju skorzystaj zatem.