expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

2017-06-28

Szczęśliwe chwasty - Kazimiera Iłłakowiczówna




        Co niemożliwe – odrzuć, w to co prawdą – wierz…
        Zioła prześliczne, z ziemi wygnane przez ślepców,
        uniosły się w powietrze, rosną na wysepce.
        Tam – marchewnik, lebioda i perz,
        kierowane tylko światłem i wiatrem,
        wiszą wesołe, jak widzowie na galerii w teatrach.
        Rzepak w żółto-złotej rozmowie, którą z słońcem wiedzie,
        nareszcie się w całości zdołał wypowiedzieć,
        oddycha z ulgą, która wyspę po brzegi napełnia.
        Nizinna i kosmata kanianka się wełni,
        szczęśliwa, bo pył gwiezdny ją co noc przyprósza.
        A dusza
        blekotu na tej wysokości
        pojęła wszystkie prawdy, z tego pychę rości,
        codziennie zadziwiona sobą, budzi się na nowo,
        by mądrość swą w powietrzu rozwieszać jak owoc.
        I tylko spać sumienie nie daje cykucie,
        bo Sokratesa otrucie
        jawi się jej na jawie i budzi w malignie:
        jak on z potem na czole to płonie to stygnie,
        w męce zaciska zęby, aby jęki zdławić,
        aż
        pada na twarz
        i usypia w cieniu… w końskim szczawie.
        To jedno mąci nie na długo szczęście wszystkich,
        zresztą: wieją płateczki, kołyszą się listki,
        źdźbła chciwe lotu
        wyspą sterują, spierają się o to
        kędy ma lecieć, z jakich wiatrów wolą.
        I liść i kwiecie rozpięły kąkole:
        mnóstwo ich – pięknych, smukłych, rosłych. Tak, że nagle
        czerwienią i fioletem są wyspie jak żagle.
        Rosną, wydymają się… I – puchy siejąc ostromleczu –
        wyspa leci, przestworze tnąc dziobem jak mieczem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.