expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

2017-10-30

Jesień - Krzysztof Kamil Baczyński




       Drzewa na wieczną jesień schodzą w szare parki
       przez pastelowe chwile przegniłej pogody;
       w zamglonych nocach dni kucające o zmrok;
       czai się pustą twarzą niebo bez obłoków.

       Rano... znowu się budzę w przekroplonej ciszy,
       sen odrasta w powiekach napęczniałych męką,
       Szarość tańczy po szybach pajączkami pyłu,
       pokój się wpół unosi na ugiętych rękach
       i sennie mi spogląda w rozproszone oczy...

       Rano... w szum odbiegają myśli już odległe
       i ty odpływasz w zachód mgieł odeszłym...
       ulice wchodzą oknem, blade bezobliczem,
       szorstką powierzchnią bruków w szyby mgłami spierzchłe.
       . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
       Dzień się prześliźnie długim, lepkim ślizgiem
       . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
       aż spłynie wieczór gęsty z szarych tapet
       i westchnie jesień odległych pociągów wysapem,
       Szarość pokoi podpali się zgniłą purpurą chryzantem.
       W nocy pies we mgle szczeka,
       rozpruwa szwy ciszy
       i czkawka echa kaszle z przegniłych płuc podwórz.
       Nie chodź po zwiędłym zmroku, lepiej okno otwórz:
       przestrzeń powiewa w usta gorzką, wonną jesień. 


2017-10-25

Jesień - Edward Stachura




       Zanurzać zanurzać się
       w ogrody rudej jesieni
       i liście zrywać kolejno
       jakby godziny istnienia

       Chodzić od drzewa do drzewa
       od bólu i znowu do bólu
       cichutko krokiem cierpienia
       by wiatru nie zbudzić ze snu

       I liście zrywać bez żalu
       z uśmiechem ciepłym i smutnym
       a mały listek ostatni
       zostawić komuś i umrzeć


2017-10-24

Tyle smutku - Sergiusz Jesienin




       Tyle jest smutku w naszym wzroku,
       Zbyt gorzko przyznać, zbyt boleśnie,
       Że tylko i miedziany spokój
       Pozostał nam w tym późnym wrześniu.

       Inny odebrał mi spłoszenie
       I dreszcz, i ciepło twego ciała ...
       W sercu, jesiennym nieskończenie,
       Cisza się deszczem rozszemrała.

       To nic. Przywyknę. Jak pociecha
       Zrodziła się ta prawda prosta,
       Że nic mnie w życiu już nie czeka,
       Tylko ten deszcz i żółty rozkład.

       A przecie byłem też zrodzony
       Do świeższych barw, do czystych dźwięków...
       Jak mało widzę dróg schodzonych,
       Jak wiele popełnionych błędów.

       Życie... ból... szczęście - mija wszystko...
       Śmieszny fatalizm doczesności.
       Ogród, jak nieme cmentarzysko,
       Usiały brzóz odarte kości.

       I my zamrzemy, przeszumimy
       Na podobieństwo drzew ogrodu.
       Próżno więc pragnąć pośród zimy
       Kwiatów, co giną z przyjściem chłodu. 


2017-10-22

Jesień - Leopold Staff




       Rozełkała się jesień łzami dżdżu mętnemi,
       W mgle zdrętwienia śpią mroczne, zasępione łany...
       Ucichło we mnie wszystko, padło w mrok podziemi.
       Drzwi, co w świat czucia wiodą, głucho się zawarły,
       Jestem jak serce gwiazdy wystygłej, umarłej,
       Gdzieś dawno przed tysiącem wieków zapomnianej.

       Na rany duszy kładzie mgła wilgotne płótna,
       Co koją ból. Usnęła pamięć i sumienie.
       Jest mi, jak gdyby nigdy troska ni myśl smutna
       Nie była duszy biczem ni ogniem, co pali.
       Dobrze jej w znieczuleniu... Niech śpi! Ból hen -- w dali.
       Niechaj nie wstaje słońce -- bo cichsze są cienie...

       A teraz tylko cienia pragnę, tylko ciszy,
       By się nie zbudził potwór ciemny i ponury,
       Co duszy mej widnokrąg zaległ. Gdy usłyszy
       Dźwięk, gdy go zbudzi blask, zwraca swe lice
       Ku mnie i z oczu krwawych ciska błyskawice,
       Śmieje się gniewnie, jakby grzmot przebiegał chmury.

       Woła szyderczo, świecąc ślepi szkliwem białem,
       Żem grzechy swe, miast zabić, stroił w tęcz odzienie,
       Ze miałem iść przez ciernie, a ja -- tchórz -- zostałem,
       Żem wielkich pragnień ptaki zabił podłą dłonią,
       Co wyrzut mają w oczach, mrąc, lecz się nie bronią...
       Niechaj nie wstaje słońce -- bo cichsze są cienie

       Teraz śpi potwór. Jesień płacze łzy mętnemi,
       W mgle zdrętwienia śpią mroczne, zasępione łany...
       Ucichło we mnie wszystko, padło w mrok podziemi.
       Drzwi, co w świat czucia wiodą, głucho się zawarły.
       Jestem jak serce gwiazdy wystygłej, umarłej,
       Gdzieś dawno przed tysiącem wieków zapomnianej.



2017-10-17

Jesienna zaduma - Jerzy Harasymowicz




       Nic nie mam
       Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem
       Nawet nie wiem
       Jak tam sprawy z lasem,
       Rano wstaję, poemat chwalę
       Biorę się za słowa, jak za chleb
       Rzeczywiście, tak jak księżyc
       Ludzie znają mnie tylko z jednej
       Jesiennej strony
       Nic nie mam
       Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
       Nie zważam
       Na mody byle jakie
       Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
       Uczuć starym drapakiem
       Rzeczywiście tak jak księżyc
       Ludzie znają mnie tylko z jednej
       Jesiennej strony

2017-10-16

2017-10-15

Jesienny wieczór - Fiodor Tiutczew

 


       Jest w świetlistości przedjesiennych zmierzchów
       Tkliwy, tajemny czar zadumy,
       Złowieszczy blask i barwność drzew w rozpierzchu,
       Czerwiennych liści lekkie, czułe szumy.
       I cichy błękit, co się mgliście chmurzy,
       Że ziemia wokół smutnie sierocieje,
       I jak przeczucie nadchodzącej burzy
       Czasem porywczy, chłodny wiatr zawieje.
       Znużeniem wszystko, wyczerpaniem tchnie,
       Uśmiechem cichym schyłku i więdnienia,
       Co u rozumnej się istoty zwie
       Podniosłą wstydliwością jej cierpienia.



2017-10-13

Ostatnie zwiędłe kwiaty - Leopold Staff




       Ostatnie zwiędły kwiaty, zwarzone kasztany
       Sieją po szarej drodze liście złotordzawe.
       Brunatnym skib kożuchem nakryły się łany
       I ziemia żegna krasę swą, jak starość sławę.

       Wiatr przegania po polach siwych mgieł tumany,
       Zmarłe lato w zmierzch wiozą chmury niełaskawe,
       A staw w zwierciedle wody do snu kołysanej
       Tę charonową piękna odbija przeprawę.

       I gdy w gałęziach nagich trwogą krzyczy ptactwo,
       W smutku pory znajduje duch powinowactwo
       Własnej doli i spada nań brzemię żałoby.

       Jak pielgrzym o głaz twardy wspomnień się potyka,
       Lecz jeśli się pochyla, to li do rzemyka,
       By ciaśniej opiąć sandał na drodze przez groby.



2017-10-12

O jesieni, jesieni - Kazimiera Iłłakowiczówna




       Niech się wszystko odnowi, odmieni....
       O jesieni, jesieni, jesieni .....
       Niech się nocą do głębi przeźrocza
       nowe gwiazdy urodzą czy stoczą,
       niech się spełni, co się nie odstanie,
       choćby krzywda, choćby ból bez miary,
       niesłychane dla serca ofiary,
       gniew czy miłość, życie czy skonanie,
       niech się tylko coś prędko odmieni.
       O jesieni!... jesieni! ... jesieni!

       Ja chcę burzy, żeby we mnie z siłą
       znowu serce gorzało i biło,
       żeby życie uniosło mnie całą
       i jak trzcinę w objęciu łamało!
       Nie trzymajcie, nie wchodźcie mi w drogę
       już się tyle rozprysło wędzideł ...
       Ja chcę szczęścia i bólu, i skrzydeł
       i tak dłużej nie mogę, nie mogę!
       Niech się wszystko odnowi, odmieni! ...
       O jesieni! ... jesieni! ... jesieni.


2017-10-11

Pokochaj jesień - Tadeusz Karasiewicz




       Spróbuj pokochać jesień
       z niesamowitymi urokami
       Spójrz ile piękna niesie
       obdarzając cię nowymi dniami.

       Kolorowo jak wiosną
       barwne liście ostatki zieleni
       Dadzą chwilę radosną
       twą szarość życia mogą odmienić.

       Wieczór szybciej nastaje
       słońce też znika wcześniej niż latem
       Lecz nowe czy nie daje
       chwile spokoju skorzystaj zatem.
 


2017-10-10

Deszcz jesienny - Leopold Staff





O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…
Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze…
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą…
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem…
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy… Rozpacz tak płacze…
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny…
Kto? Nie wiem… Ktoś odszedł i jestem samotny…
Ktoś umarł… Kto? Próżno w pamięci swej grzebię…
Ktoś drogi… wszak byłem na jakimś pogrzebie…
Tak… Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno…
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną…
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą…
Spaliły się dzieci… Jak ludzie w krąg płaczą…
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…
Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię…
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia…
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze…
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…



2017-10-09

Dzień jesieni - Rainer Maria Rilke




       Panie: już pora. Wielkie było lato,
       Cieniom zegarów pozwól - niech się dłużą
       i po obszarach pozwól hulać burzom.
       Owocom każ dopełnić się, a jeśli
       potrzeba, daj im ze dwa dni gorętsze.
       Do dojrzałości nakłoń je i ześlij
       słodycz ostatnią w ciężkie wina wnętrze.
       Kto teraz domu nie ma, już go nie zdobędzie.
       Kto jest samotny, ten zostanie sam.
       Czuwać i czytać, listy pisać będzie
       długie i po alejach - tam i sam -
       błąkać się w liści niespokojnym pędzie. 


2017-10-08

Jesień - Konstanty Ildefons Gałczyński




       Jabłka świecą na drzewach jak węgle w popiele,
       wiatrak pęka ze śmiechu i powietrze miele.

       Jak na fryzie klasycznym dziewczyny dostojne
       z różowymi żądzami mężną wiodą wojnę.

       Już kasztan się osypał i ochłodły ranki;
       o, młody przyjacielu, poszukaj kochanki

       z małym domkiem, ogródkiem, sennym fortepianem,
       która by włosy twoje czesała nad ranem,

       z którą byś po śniadaniu czytał Mickiewicza -
       niech będzie silna w ręku, a piękna z oblicza,

       jak jesień zamyślona, jak Jesień śmiertelna
       i jako jabłka owe cierpka i weselna.


2017-10-05

Jesień - Leopold Staff


     


       Jesień mnie cieniem zwiędłych drzew dotyka,
       Słońce rozpływa się gasnącym złotem.
       Pierścień dni moich z wolna się zamyka,
       Czas mnie otoczył zwartym żywopłotem.

       Ledwo ponad mogę sięgnąć okiem
       Na pola szarym cichnące milczeniem.
       Serce uśmierza się tętnem głębokiem.
       Czemu nachodzisz mnie, wiosno, wspomnieniem?

       Tak wiele ważnych spraw mam do zachodu,
       Zanim z mym cieniem zostaniemy sami.
       Czemu mi rzucasz kamień do ogrodu
       I mącisz moją rozmowę z ptakami? 



2017-10-04

Bukiet liści - Ako Ros




        Kruche bukiety stoją w wazonach
        w kolorach brązu, ochry, czerwieni.
        Takie życzliwe, takie uśpione,
        czas oszukały, już ich nie zmieni.

        Stoją dostojnie, zdobią i lato,
        swoją urodą przypominają.
        Ogród w bukietach skryty i oto
        uśmiechy budzi. Można się zająć

        ich oglądaniem, wybraniem miejsca,
        na którym w końcu je ustawimy.
        Uśpione życie w trawach i w liściach,
        w owocach głogu i jarzębiny.

        Przypominają stare kobiety,
        gdy pogodzone już z przemijaniem,
        szeleszczą, jak ten w czasie zaklęty
        bukiet jesienny, wciąż takie same.

        Ciche, spokojne i uśmiechnięte,
        wśród wspomnień żyją. Czasem się przyśni
        ktoś z ich młodości. Choć wszystko więdnie,
        w pamięci został jak bukiet liści. 


2017-10-03

Liście jesienne - Maria Pawlikowska - Jasnorzewska




Liście jesienne leżą po brzegach dróg, mieniąc się jedną połową tęczy.
Wyglądają jak rozsypane róże wszelkich barw.
W stawie drżą złote plamy. 
Rząd drzew odbija się w nim różnie: wierzba - mgłą siwą, czerwona leszczyna - skrzydłem motyla, topole - ciemnymi kolumnami.
Skośne marmurowe schody, prowadzące ku wodzie, odbijają się w głąb i w przeciwną stronę niż prowadzą, tworząc klin.
Zadarte liście wierzby płyną jak dżonki, wiatrem popychane.
Wysoko przelatujące samoloty suną przez głębinę jak czarne płotki, małą gromadą.
Woda żyje, drzewa budzą się dzisiaj.
Wieje bowiem wiatr, który różni się od innych jak chuchnięcie od dmuchnięcia.
Z głębi piersi natury płynie to serdeczne chuchanie: wiatr halny.
Kto jeszcze nie wypowiedział swojej miłości, zdradzi się z nią w taki dzień.
Oto jest niekalendarzowy powrót wiosny.
Wiosna - kaprys, wiosna - łaska.
Możemy się jej wszędzie i zawsze spodziewać, tej Wiosny Niezależnej, zarówno w zimie, jak i w setnym choćby roku życia.

2017-10-02

Jesień - Maria Jasnorzewska Pawlikowska




        Gąszcz złotoblady
        jak zeschły wieniec dębowy,
        jak stos listów pełnych miłości i zdrady,
        o których już nie ma mowy.
        Obręcze gałęzi płowych
        wiążą się w koszyk złoty
        Tam sarny wstają z klęczek, tu szeleszczą sowy
        i wiewiórki wyskakują jak z groty.
        Orzechy potrójne zwisają jak z półek,
        słońce jak driada przemyka się schylone,
        a fauny wabią w tę i w tę stronę,
        naśladując głosy kukułek.
        Na niespodzianej i okrągłej łące
        stanęła sama jesień w amazonce czarnej,
        w woalce bladej
        i wsparta na klaczy swej złotogniadcj,
        oczami zranionej sarny
        patrzy na liście lecące
        Zdejmuje złoty trykom, patrzy na zegarek
        wstrząsa obcięte włosy, malowane henną,
        i zaciska powieki fiołkowe i stare
        i płacze rosą jesienną.



2017-10-01

Jesienne niebo - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska




        Jesienne niebo słodkie, pełne łaski,
        spowite w szal kaukaski,
        przez drzew bezlistnych rozszczepione pędzle
        przeciąga różową frędzlę.
        I ku nadziei mej podchodzi z bliska,
        słodyczą mnie uciska
        i na tęsknocie mej opiera dłonie
        - pachną ostatnie lewkonie. -
        Jesienne niebo słodkie, pełne łaski,
        zwija swój szal kaukaski -
        a odrzuciwszy go, staje bez ruchu
        z cekinem złotym w uchu.