expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

2017-08-31

Kosodrzew - Franciszek Henryk Nowicki


         



Czy znacie wy pustyni tajemnicze głosy?
Szedłem przez kosodrzewu puszczę zgruchotaną
Głazami gór i śniegiem lawin pooraną,
A kosówki szumiały, bając swoje losy.

Wy! granitu ogromy, zwietrzałe kolosy!
Ciskajcie na nas złomy, falę wód zhukaną,
Zasypujcie śniegami — my idziemy ścianą
Na was zwolna, lecz ciągle — za nic ważąc ciosy.

Gdy my legniem w tym boju, tłum nizki i podły,
Z naszych prochów się zrodzą większych synów szyki,
Wielkie lasy — i będą nasz bój dalej wiodły.


I gryźć będą korzeniem waszych łon tajniki,
I szturmować wam szczyty pod naszemi godły,
Aż pogrzebią was, trupie przeszłości pomniki!


2017-08-28

Sierpień - Jacek Chuślewicz




         Sierpień Sierpień ma to do siebie,
         że słonko już niżej na niebie, 
         że prawie skończono żniwa, 
         że ciutek dnia, co dnia ubywa. 
         I trawa już nie tak zielona, 
         bo zieleń jest słońcem zmęczona... 
         Rozdzwoniły się polne dzwonki 
         na skraju lasu i łąki. 
         Rozdzwoniły się nie bez racji, 
         bo dzwonią na koniec wakacji. 
         Do wtóru stuk - puka im dzięcioł. 
         Echo po lesie się niesie i opowiada dzieciom: 
         - Hop, hooop! Już zbliża się jesień... 


2017-08-27

Jest we mnie lato - Walenty Jarecki


   


        Jest we mnie lato - wschód i zachód słońca
        i czerwień maków z zagonu pszenicy
        i stado ptaków - klamra spinająca
        niebo i ziemię bez szczególnych przyczyn

        Jest we mnie studnia wypełniona niebem
        i zapach kłosów z  pęczniejącym ziarnem
        i sen o szczęściu ze słonecznym chlebem
        i marzeń naszych uśmiechy figlarne

        Jest we mnie Ciebie nowe rozpoznanie
        i te podróże gdzieś na koniec świata
        by Wielkim Wozem na nieba polanie
        stanąć na chwilę - być w gwiazdach i kwiatach

        Jest we mnie lato kwitnących nadziei
        i święta miłość bogato zdobiona
        w hafty przyrody - serduszka zieleni
        tętniąca życiem w nas jak w drzew koronach

        Jest we mnie ziemi głośne przebudzenie
        i cisza nieba w letnie zmartwychwstanie
        jest we mnie lato - złoty słońca wieniec
        Jest we mnie lato i Tyś jest Kochanie

2017-08-26

Kalina - Maria Bartusówna


       

Na skale pod lasem samotnie
Dziewicza wykwitła kalina,
Czasami swawolnie, przelotnie
Gałązki jej wietrzyk ugina,
I dziwne jej szepce powieści,
O szczęściu, co życie umila,
A ona go słucha w boleści
I czoło ku ziemi pochyla.
Spogląda na krzewy zielone,
Na gaje w około szumiące,
I w tkliwym uścisku splecione,
Nad wodą dwie brzozy płaczące!
I skarży i więdnie cierpieniem,
Samotna na skały tej szczycie,
I wraca zatonąć spojrzeniem
W milczącym niebiosów błękicie,
Z wyrzutem, dlaczego w uwięzi
Samotna, bez celu, przyczyny?
I łzy jej po wiotkiej gałęzi
Krwawymi spływają rubiny.
Nie uwodź się złudnym pozorem!—
Tak mówi jej, ciesząc stęsknioną,
Ta gwiazdka, co świeci wieczorem,
Nad ciemną jej głowy koroną;
Nie pragnij z ustroni, ze wzgórza
Zejść między sióstr twoich drużynę,
Co wieńcem u twego podnóża
Wesołą objęły równinę!
I one, wzrok wznosząc ku górze,
Zazdroszczą ci twego wygnania,
Gdy błyszczysz w zachodu purpurze,
Gdy świecisz perłami zarania!

Gdy wietrzyk w gałązki ich trąca,
Choć śmieją się ziemi, choć gwarzą,
Ty patrzysz w ten błękit bez końca
I marzysz, jak one nie marzą!
Wieczorem na skale, co dumnie
Nad mrokiem się wzniosła padołów,
W miesięcznych lśnisz blasków kolumnie
I słuchasz modlitwy aniołów,
Co dźwięcznie o ziemię potrąca,
Gdy wszystko się do snu ułoży,
Gdy cisza panuje milcząca
I czuwa sam tylko duch Boży.
Więc nie skarż! bo wszystkim na ziemi
Łza obok uśmiechu się mieści,
I gdzie się kwiat szczęścia rozplemi,
Wyrasta wraz z cierniem boleści!



2017-08-24

Jabłoń - Władysław Sterling


    


Stoi w moim ogrodzie jabłoń rosochata.
Co rok mróz ją porywa w swe białe ramiona,
A potem z pieszczotami spływa maj, a ona
Gra wonią i różowe kwiaty w włosy wplata.

Aż raz skąpana w deszczu wichura skrzydlata
Strzaskała jej pień czarny. Myślałem, że skona;
Lecz nie padła — i cała ku ziemi schylona,
Tak skraśniała owocem, jak żadnego lata.

A ja się na to drzewo jasnem okiem patrzę,
Bo znam dusze, dla których rozkosz od cierpienia —
i majowe uśmiechy są od szronów rzadsze, —

Co, jak pień, zdruzgotane i krwawe, jak wyłom,
Urągają potęgą płodu i mogiłom
I łzom i huraganom i paszczy zniszczenia.


2017-08-23

Kasztany - Stanisław Miłaszewski

   
           
   

Kasztanów owoc spada... Park dziki, zarosły,
Barw akordy, szelestów gamy zorkiestrował,
Listowia ruń bronzową wietrzyki przyniosły
Na całun dla drzew, burzą zwalonych na pował.

Pył subtelny, w słonecznych pasmach rozsypany,
Głowinę pacholęcą pieszczotnie ozłaca:
Wątła roślinka miejska podnosi kasztany
Prześliczne, jak za szybą pełna ciastek taca.

Z mozołem wielkim wlokąc rachityczne nóżki,
Niemal starczą wyblakłość swej czupryny lnianej
Raz w raz skłania, by podjć dar jesieni wróżki,
Klejnoty października — błyszczące kasztany.

Przedziwna jest dziecięcych rysów chiromancya:
Nieuchwytna, jak zwrotki, które niemoc bazgrze...
W ziębnących smugach światła — główka jak monstrancya.
— Dziecino! po kasztany ja przyszedłem także.


2017-08-22

Sosna - Bronisława Ostrowska


              

Na złotych piaskach wyrosłaś,
O sosno!
Gdzie rdzawe mchy tylko rosną,
Ty w niebo czoło podniosłaś,
O sosno.

Stoisz jak mara cmentarna,
Sieroto!
Dokoła blaski i złoto,
Ty stoisz smutna i czarna,
Sieroto.

Sięgasz w lazurów gdzieś stropy,
Ty dumna!
Lecz kwiatów gromada tłumna
Nie błyszczy pod twemi stopy,
Ty dumna.

Bo nie dasz cienia tej ziemi,
O sosno!
I tylko rdzawe mchy rosną
Pod konarami twojemi,
O sosno.


    2017-08-21

    Sosna - Anna Zahorska



         

    Na turnicy niebosiężnej wzrasta
    Karłowata, pokurczona sosna
    I ze skrzypem modli się, by mogła
    Wzwyż wybujać silna i radosna.
    Cicho prosi sosna karłowata
    O potęgę gór zielone garby,
    I o świeżą krasę perły rośne,
    By się odziać w piękna wszystkie skarby
    I w wiosennej gloryi odrodzenia
    Powstać młodej mocy wielkoludem
    I zachwycić zgasłe we łzach oczy,
    Opromienić szare głazy cudem.
    Sokom ziemnym modli się, by mogła
    Płaszcz naodziać szmaragdowy, gęsty...
    Czeka, słychać w wichrze płacz jej cichy
    I gałązek jej łamanych chrzęsty.
    Nad turnicą rozszalała burza,
    Krwawe nici wprzędła w czarne krosna
    Nocnych niebios — wichr uderzył, 
    z gromem upadła rozpłakana sosna.
    A z wykrotem jej wydarty ziemi
    Błysnął skarb na mchów posłaniu rudem,
    I zachwycił zgasłe we łzach oczy,
    Opromienił szare głazy cudem.

    2017-08-20

    Sosna - Zofia Trzeszczakowska


                       

                                                                                      
                                I.
    Rośnie ogromna sosna przy lesie u brzegu,
    Wyniosła — ledwie szczytu dosięgniesz oczyma;
    Niegdyś skromny towarzysz w olbrzymów szeregu,
    Dziś, gdy pod stalą padli współbracia olbrzyma,

    Kiedy potężne puszcze starł czas w swoim biegu,
    Ona jeszcze koronę jak baldachim, trzyma
    Opiekuńczo nad młodszą rzeszą — i pielgrzyma
    Przyzywa na spoczynek, użycza noclegu.

    Duma samotna sosna... Jakież sny i mary
    Muszą ją tu nawiedzać w księżycowe noce?
    Może książęce łowy? Grające ogary?

    Owdzie chrząknie odyniec, tam niedźwiedź łomoce.
    Potem — zgrzyt... jęk... znów głusza... i samotnik stary
    Szumi w chór z szmerem rzeki, co blizko pluchoce.


                               II.
    Mów mi, stara piastunko łowców i rycerzy,
    Czyli w twych szumach płyną lat minionych gwary?
    Czy może cicha skarga pokutnych pacierzy
    A błaganie o koniec niedoli i kary?

    Czasami zdaje mi się, jakbym szczęk puklerzy
    Lub jakieś bohaterskie słyszał w nich fanfary;
    To znów jakiś tak dziwny dźwięk ucho uderzy
    Jakby w dzień zmartwychwstania głos dzwonów u fary.

    Może to pieśń piastunki? Śpiewów babki nuta,
    Zabłąkana w pamięci zagrała echowo?
    Na wianek dla dziewczyny zasiewa się ruta —

    W sercu sieją się pieśni... A może to słowo
    Jutra? Może godzina w snach piewcy przeczuta,
    Która idzie? O sosno, gwarz mi, szum nad głową!


                                III.
    Szumisz, wiekowa sosno, — my z tobą do pary —
    Jednakośmy samotni, i tęskni, i smutni,
    Patrzący w jakieś jutra promienne sztandary,
    Lecz dziś, jak prorok Judy, chmurni i pokutni.

    Wiemy, że nie dla naszych ust skrzące puhary,
    Ani pogodna nuta Czarnoleskiej lutni;
    Że inni spiją wina — dla nas męty czary;
    Gdy głos śmielej podniesiem — wnet ktoś krzyknie: utnij!

    Ty patrzysz na wycięte puszcz drogich obszary,
    Przed oczyma pieśniarza zgliszcza i pustkowie;
    Lecz jest cudna legenda ludzi silnej wiary:

    Za gwiazdą szukać prawdy szli przez świat magowie
    I doszli, — któż śmie wątpić, co mu jutro powie?
    Więc niech brzmią piewców hymny, szumią twe konary!

    obraz: zasoby pinterest

    2017-08-19

    Brzoza - Zygmunt Różycki

     
         

    Nad zwierciadlaną, srebrną tonią
    Marzyła brzoza wiecznie drżąca,
    U stóp jej cicho fale dzwonią
    I zefir zlekka o nią trąca...

    Lubieżnie czesze jej warkocze,
    Dziwną tęsknotą ku niej wzdycha,
    Pieści u nóg jej wód przezrocze,
    A ona stoi srebrna, cicha...

    Wypłynął księżyc na niebiosa,
    I gwiazd niebieskich błysły krocie,
    A brzoza marzy srebrnowłosa,
    W miesięcznej kąpiąc się pozłocie...

    Niedosłyszalnym jękiem wzdycha,
    Wysnuwa z siebie piosnkę złotą...
    O czem ty marzysz brzozo cicha,
    Do kogo taką drżysz tęsknotą?...

    Może ty tęsknisz za tą ciszą,
    Co idzie nocą sennym łanem,
    Może do gwiazd, co się kołyszą
    Na niebie smutnem, zadumanem?...

    Może ty tęsknisz do kochania,
    Co winno w sercach drżeć srebrzyście?...
    Cicho... już świt się z mgieł wyłania,
    A smutnej brzozy płaczą liście...


    2017-08-18

    Sosna - Ludwik Kondratowicz


       


    Na wioskowych mogiłach
    Rosła sosna borowa,
    Pień jej krzepnął na siłach,
    Wybujała jej głowa.
    Pogiętymi konary
    Na sto sążni rozwisa,
    A korzeńmi bez miary
    Żółty piasek wysysa.
    Z mogił wyrósłszy cała,
    Za te soki, co bierze
    Z wiatrem sobie, szumiała
    Za umarłych pacierze.
    Aż coś jednej jesieni
    Biedna sosna borowa
    Coraz mniej się zieleni,
    I pożółkła jej głowa.
    I została na stronie
    Codzień cichsza, milcząca;
    Każdy wietrzyk, co wionie,
    Więcej kolców z niej strąca.
    Rzuca w ziemię rodzimą
    Zeschłe szyszki i ziarna:
    Wkońcu jeszcze przed zimą
    Zeschła sosna cmentarna.
    Wiatr żałośnie jej pyta:
    — Biedna sosno z mogiły!
    Czyś ty gromem przebita?
    Czyć robaki stoczyły?
    Czy ci żeru nie było
    W żółtym piasku z poblizka?
    Albo kamień swą bryłą
    Twe korzenie naciska?
    — Och! mnie nie tknął grom z burzą
    I robaki nie toczą;
    Ziemia soków ma dużo,
    I mnie karmi ochoczo.
    Gdzie kamienie i głazy,
    Szłam z korzeńmi z daleka:
    Wrosłam — gorzej sto razy!
    W trumnę złego człowieka!
    Trumna zgniła na próchno,
    Zgniły w piersiach mu błonki,
    W serce trupa leciuchno
    Zapuściłam korzonki.
    Chłód mnie przebiegł grobowy,
    Gdym possała zeń trocha;
    Bo to człek był takowy,
    Co nikogo nie kochał
    Pierwsze z piersi swej soki
    Dał cmentarnej choinie;
    Czułam, jak z tej epoki
    Brzydki we mnie jad płonie.
    Z jadem śmierci w mem łonie
    Byłam smutna — milcząca...
    Każdy wietrzyk, co wionie,
    Więcej kolców mi strąca.
    Próżno w ziemię rodzimą
    Nowe rzucać chcę ziarna...
    Ziarna zeschły — przed zimą
    Zginie sosna cmentarna.

     obraz: Tadeusz Gazda

    2017-08-17

    Jodła - Roman Zmorski


                


    Wietrzno i pusto na brzegu twym, Wisło!
    Wietrzno — i pusto — i chłodno, jak w trunie...
    Nad ziemią, białą, niby trup w całunie,
    Jak całun jaki białe niebo zwisło,
    Las, mroźnym wichrem odarty z zieleni,
    Drzew się gałęźmi czerni, rosochaty,
    Jak dzika trzoda rogatych jeleni —
    I jęczy głośno zrabowanej szaty...

    Ol jakże lubo za tym larw orszakiem,
    W bezwładnej zimy milczącej dziedzinie,
    Kiedy przed oczy nagle, życia znakiem,
    Jedna zielona gałąź się wywinie!...

    Twoja to gałąź, upiętrzona jodło!
    Tyś, jako wawrzyn, wieszczej chwały godło,
    Wokoło ciebie choć wszystko zwiędniało,
    Nietknięta tchnieniem zagłady anioła;
    Tobie, jak laurom — ach! bardziej przystało
    Obwijać wieńcem ich natchnione czoła...

    Bo laur, syn cudnej południa krainy,
    Lśniący i gładki, jako liść wierzbiny,
    Dziko odbija z bladego ich czoła,
    Jak na pogrzebie muzyka wesoła.
    A twoje wieńce, córo naszych kniei,
    Żałobne, twarde, kolące jak ciernie,
    Jakże wymownie, jak mówiły wiernie,
    O wieszczych losów męczeńskiej kolei!...

    Prawi poeci są jak pelikany —
    Sami swe piersi rozdzierają własne,
    I zowią ludzi, z ich czerwonej rany
    By krwi gorącej pili strugi jasne.
    A ludzkość?... śmiechem urągania płaci
    Święte ofiary swej natchnionej braci,
    I samotników, w twardą śmierci chwilę,
    Bez łzy współczucia oddaje mogile...

    Jodło ojczysta! tyż, duszo natchniona
    Zlodowaciałe gdy łono opuści —
    Grób przyjmie trupa w swe ciemne czeluści —
    Tyż zaszum chociaż — i w niemej żałobie
    Roztocz swe długie, piętrzone ramiona
    Na samotnym wieszcza grobie!...



    2017-08-16

    Wierzba - Kazimierz Przerwa-Tetmajer


          


    Nad wodą szarą, wodą smętną
    Posępna, cicha wierzba stoi
    I w wodę szarą, wodę smętną,
    Patrzy i rosą płacze w nią — —
    O czem ta wierzba śni i roi,
    Czemu w głąb rzuca łzę za łzą?

    O zmroku dzwon kościelny bije,
    Z dalekiej wsi głos dzwonu dźwięczy:
    Anioł pozdrawia to Maryję
    Z śród łanów, z śród omglonych wsi — —
    Wędrowiec kędyś w polu klęczy,
    A wierzba w wodę rzuca łzy.

    O wierzbo, wierzbo! Czemu cieką
    Łzy z twoich liści w wodę szarą?
    Że nad tą smętną rośniesz rzeką,
    Że w fal jej szumie ból i jęk?
    Że się żałobną, chwiejną marą
    Mgła przez pobrzeżny snuje łęg?

    O wierzbo, wierzbo, wierzbo smętna,
    W liściach jest twoich dziwne łkanie,
    I jakby krwi w nich biły tętna,
    I jakby grzmiał ginących śpiew — —
    Wierzbo, na chłopskim wzrosła łanie,
    Czy korzeniami pijesz krew?

    O wierzbo, wierzbo, wierzbo smętna,
    Posępne drzewo ponad rzeką — —
    Rzeka gdzieś płynie szara, mętna
    Przez pola, lasy, między wsie — —
    Wszystkie łzy twoje w serce cieką,
    W każdej krwi kropli łza twa wre...

    Obraz: Jakubiak W.


    2017-08-15

    Dąb - Antoni Lange



                


    Dopóki dąb nie straci swych zimowych liści,
    Choćby słońce świeciło coraz promieniściej
    I choćby gaj ci pachniał woniami edemów,
    Poty nie mów, że wiosna już nastała. Nie mów,
    Bo dąb, z czerwonym wieńcem na barkach olbrzyma,
    Długo trwa na świadectwo, że nie przeszła zima;
    Bo dąb powoli zbiera swe potężne soki
    I powoli wiosenne przejmuje uroki.
    Dość dla słabych pierwiosnków, dla lichych sasanek,
    Gdy zlekka je ogrzeje pierwszy wiosny ranek;
    Dość dla brzozy i wierzby skier bladego słońca,
    Aby na nich zakwitła kiść zieleniejąca:
    Ale dąb czeka jeszcze — za słabe to ciepło,
    By zbudzić jego duszę snem zimy zakrzepłą.
    Próżno zefir naokół jego głowy tańczy:
    On nie czuje tej bladej wiosny samozwańczej.
    I gdy sad, jak dziewica w narzeczonej szatach,
    Bieleje, wykąpany w śnieżno-białych kwiatach
    Jabłoni i czeremchy, śliwy i czereśni —
    W ich szumie nie dosłyszy jeszcze dąb tej pieśni,

    Która ma oczarować jego sen zaklęty.
    Czeka wciąż. I gdy w stawach grają żab lamenty,
    Kiedy pękną kasztany, gdy zabrzęczą żuki,
    Kiedy puszczą jawory, i graby, i buki,
    Kiedy zazielenieją rozłożyste klony,
    I akacya — i jesion ku ziemi schylony;
    Gdy nawet za ogrodem — daleko — przez pole —
    Różowym się obłokiem już mgławią topole —
    Dąb czeka. I dopiero, kiedy czas nastanie,
    Że słychać już słowików miłosne śpiewanie,
    Gdy fiołek już więdnie, gdy śród trzcin szelestu
    Kwitnie bez i owocem trzęsie krzak agrestu;
    Gdy pączek róży pęka i słowika wita:
    Wówczas, śród drzew ostatni — stary dąb zakwita.
    Powoli na jedwabną, zieloną murawę
    Po kolei zeń liście spadają żółtawe
    I powoli w ich miejscu z pączków się dobywa
    Wiosennych, młodych liści świeża zieleń żywa;
    Bo dąb powoli zbiera swe potężne soki
    I powoli wiosenne przejmuje uroki:
    Ale gdy w jego łonie nowy puls uderzy,
    Wówczas zdziera martwotę zimowych puklerzy;
    Ale gdy w jego łonie dość zbierze się żarów,
    Po kres jesieni szumi pieśnią swych konarów.
    Gdy rozpalą się żyły w jego lędźwiach mocnych,
    Najogromniej zakwita bóg lasów północnych!


    2017-08-14

    Limba - Adam Asnyk


          


    Wysoko na skały zrębie
    Limba iglastą koronę
    Nad ciemne zwiesiła głębie,
    Gdzie lecą wody spienione.

    Samotna rośnie na skale,
    Prawie ostatnia już z rodu...
    I nie dba, że wrzące fale
    Skałę podmyły u spodu.

    Z godności pełną żałobą
    Chyli się ponad urwisko
    I widzi w dole pod sobą
    Tłum świerków rosnących nizko.

    Te łatwo wschodzące karły,
    W ściśniętym krocząc szeregu,
    Z dawnych ją siedzib wyparły
    Do krain wiecznego śniegu.

    Niech spanoszeni przybysze
    Pełzają dalej na nowo!
    Ona się w chmurach kołysze —
    Ma wolne niebo nad głową!

    Nigdy się do nich nie zniży,
    O życie walczyć nie będzie;
    Wciąż tylko wznosi się wyżej
    Na skał spadziste krawędzie.

    Z pogardą patrzy u szczytu
    Na tryumf rzeszy poziomej:
    Woli samotnie z błękitu
    Upaść — strzaskana przez gromy.


    2017-08-13

    Wierzba - Stanisław Grudziński

     
           


                       W pustem polu, przy drodze,
    Stoi wierzba sierota;
    Wicher szarpie ją srodze,
    Wierzba z jękiem się miota.
    Łachman kurzu w dzień skwarny,
    W zimie śniegu łachmany
    Kryją szkielet jej czarny,
    Długą walką stargany.

    Wóz się zjawi ładowny —
    Drzewa koło nie minie;
    Przejdzie kramarz wędrowny —
    Złamie gałęź wierzbinie.
    Za owcami w dni letnie
    Zdąży chłopiec pastuszy —
    Łamie wierzbę na fletnie,
    By grać na nich dla duszy.

    A rzecz dziwna zaiste,
    Jak gra fletnia wierzbowa!
    Jakie tony ma czyste,
    Jaki czar się w niej chowa...
    Umie płakać sieroco,
    Jak ptaszyna w niewoli,
    Aż łzy w oczach migocą
    I aż w sercu coś boli.

    Dziwnaż wierzby tej siła...
    To nie drzewo, lecz skała!
    Tyle zim już przeżyła
    I burz tyle przetrwała!...
    Połamana, obdarta,
    Druh i wróg ją wciąż gnębi —
    Ona żyje uparta,
    Kryje siłę gdzieś w głębi.

    Z każdym rokiem i wiosną,
    Wśród słonecznych promieni,
    Znów gałęzie jej rosną,
    Znów się wierzba zieleni.
    I choć z wiosną jej nową
    Nie ustaje niedola —
    Nową fletnię wierzbową
    Słyszą łąki i pola.

    2017-08-12

    Grusze - Adam M-ski (Zofia Trzeszczkowska)



    Idę polem, idę miedzą,
    Siatka miedz mych na obszarze;
    Na nich stare grusze siedzą,
    Stare starych łanów straże.

    Ongi jakieś dobre dusze
    Zasadziły pionki młode,
    By roboczy lud w posusze,
    W skwarach cienia miał ochłodę.

    Biegły lata niby rzeki,
    Pod rozrosłe grusz korony
    W bujne deszcze, w letnie spieki
    Biegł się chronić lud znużony;

    O sadzących snuł powieści,
    O tych ludziach dobrej wiary:
    Rzekłbyś dotąd, iż szeleści
    Drzewo za nich pacierz stary.

    Miła skroni spracowanej
    Ta ochłoda w cieniu drzewa,
    Och, bo jakże nasze łany
    Krwawym potem was się zlewa!

    A więc chwała każdej dłoni,
    Jeśli skroniom pracownika
    Da cień, co je w skwar osłoni
    Lub napoi go z ponika:

    Lecz gdy w burzę kto się chroni
    Pod gałęzi gęstym splotem,
    Lotny piorun za nim goni
    I ognistym razi grotem.

    Znać potomek starej Litwy,
    Ongi czciciel perkunowy,
    Ma już zakon z pola bitwy
    Nie unosić trwożnie głowy.

    Ileż ruin ten zakątek
    Zasypało... ile zwalisk!
    Chcesz do świeżych dojść pamiątek —
    Szukasz niby wykopalisk.

    Gdzie kościelne grały dzwony,
    Dzisiaj puszczyk huka z wieży,
    Stary cmentarz wieki czczony
    W rumowiskach, w chwastach leży.

    Racicami bydląt zryty,
    Z pod piołunów, z zielsk pokrowca
    Rozbitemi grobów płyty
    Skargę wznosi do wędrowca.

    A i w ludziach takież zmiany —
    O kurhanach ledwie wiedzą...
    Lecz też same szare łany
    I też grusze na nich siedzą...

    I nim przyszłość rylcem swoim
    Nowych dziejów kartę spisze,
    Zanim życie bujnym zdrojem
    Zdoła wpłynąć w to zacisze,

    Stare grusze, te strażnice
    Ocalałe śród zgliszcz ziomków,
    Pomną ziemi tej dziedzice
    I wołają na potomków

    Pieśnią dziwną — o skrzydłaczach,
    Co krwawemi świecą blizny,
    I smutniejszą — o tułaczach
    Nie mających ojcowizny...

    Idą lata, lata płyną,
    Zapadają w martwe głusze;
    Nad uśpionych rzesz drużyną
    Szepcą pacierz stare grusze.

    Wiosną całe w biel odziane,
    Latem w zieleń aksamitną,
    Przy pszczół brzęku zadumane
    Stare grusze rosną, kwitną.

    A tak świeże ich zielenie,
    Tyle mocy w liści szumie...
    Może przyjdzie pokolenie,
    Co w nim Ojców głos zrozumie?


    2017-08-11

    Topola - Antoni Lange


         


    Wystrzeliła ku wyżynie
    I w niebiosach zda się ginie
    Topola.
    W złote zorze — w barwy tęczy —
    W srebrne chmury skronie wieńczy
    Topola.
    I wpatrzona w nieba zorze,
    Tajemnice widzi boże
    Topola.
    Pełna bożej tajemnicy,
    Czerpie siły z nieb krynicy
    Topola.
    Przeto stoi jak kolumna —
    Niezachwiana — silna — dumna —
    Topola.
    Lecz czyż cała tkwi w eterze,
    Czyli z ziemi nic nie bierze
    Topola?
    Nie — nad wszystkie inne drzewa
    Głębiej sięga w ziemi trzewa
    Topola.
    I, w wyżynach kąpiąc czoło,
    Naokoło widzi sioło —
    Topola.
    Widzi kwiaty — widzi chaty —
    Widzi złotych pól kwadraty,
    Topola.
    Widzi w okrąg całą ziemię
    I rolnicze widzi plemię
    Topola.
    I w podziemne sięga cienie,
    Kryjąc w głąb jej swe korzenie,
    Topola.
    W głąb — w jej żyzną pierś gorącą,
    Kochającą — i karmiącą —
    Topola.
    I z podziemnej ćmy głębokiej
    Życiodajne czerpie soki
    Topola.

    Jedną siłę bierze z nieba —
    Drugą z ziemi czarnej chleba,
    Topola.


    2017-08-10

    Świerk - Franciszek Henryk Nowicki




            Los go rzucił na skałę nieczuła a hardą,
            Wśród kurhanów praczasu, wśród górskich rozłomów.
            Ćwierć wieku ten świerk pośród śniegów, burz i gromów
            Prowadził bój rozpaczny o swoją bytność twardą.

            Gór tytany nań patrzą kamienną pogardą:
            On, młodzieniec, żyjący pył, atom atomów,
            Życie wszczepiać chce pośród ich martwych ogromów,
            Ku słońcu dąży głową, młodą, tęskną, hardą!


            Darmo zimny głaz tuli w korzeni ramiona
            I czepia się z rozpaczą piersi skał świerk młody —
            Gniewne góry wód orkan cisnęły nań z łona.


            Bój zaciekły, lecz krótki, z paszczą wściekłej wody...
            Trzasnął świerk... upadł... fala go zmiata spieniona...
            I drzemie znowu pusty nekropol przyrody.


    2017-08-09

    Topola - Gustaw Daniłowski


            


    Przy cmentarzu, nad rzeką, jak warta,
    Stróżująca zapadłym mogiłom,
    Piorunami topola rozdarta
    Przeciwstawia niszczącym burz siłom
    Moc trwania.

    A gdy szara godzina uderzy,
    Za cmentarny przechyla się parów,
    Nad grobami uśpionych rycerzy,
    I zadaje szelestem konarów
    Pytania.

    Wówczas każdy grób wzdryga się darnią
    I z łoskotem się głębiej zawala,
    Bo je pyta swą całą męczarnią
    I tym gromem, co wciąż się zapala
    W pniu czarnym.

    Lecz odpowiedź nie zatli się w próchnie
    Mogił wzrosłych w dżdżu krwawym, w łez rosie
    Poty, póki pożarem nie buchnie
    Święty ogień, co zagasł na stosie
    Ofiarnym.


    Milczy cmentarz posępny i głuchy,
    Jeden wicher w nim ciszę zamącą,
    Co topoli rozdartej pień suchy
    Swym szalonym podmuchem potrąca
    I zgina.

    I z wściekłością gałęzie obrywa
    I unosi daleko na pole;
    A topola tak jęczy, jak żywa
    I bolesną, wiekową swą dolę
    Przeklina.

    Pod nią rzeka spieniona i mętna
    W mgły oparach się wije, jak w dymie,
    Słychać westchnień ogromnych jej tętna
    I kłębiące się w piersiach olbrzymie
    Jej wiry.

    A nad wszystkiem się zwiesza żałośnie
    Noc i, niby samotna dziewczyna,
    Co tka szychem całuny na krośnie,
    i niebo złotogłów gwiazd wpina,
    Jak w kiry.