expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

2017-02-28

Seans szyb - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska





      Noc, mróz i medium, śpiący księżyc, 
      seans urządzili.
      Księżyc się w blasku pręży, 
      i po chwili
      widać wyraźnie już,
      jak na szybach rosną materializacje:
      cynerarie, araukarie, akacje,
      nieznane trawy i drzewa...
      Paproć liście rozwiewa,
      a pod nią kwitną upiornie
      zioła skoszone w lecie...
      Noc ich się pyta pokornie:
      "Zjawy, czegóż wy chcecie?"
      Wówczas, roziskrzone tęsknotą,
      ku górnym szybom pną się
      dzikim winem, srebrnym winem,
      i każdą iskrą srebrzystą i złotą
      krzyszą: "Życie! życia! życia choć godzinę!"


2017-02-27

Sosny w śniegu - Leopold Staff




      Na pól zimowych siwiźnie,
      W pustce bez kresu i brzegu,
      Nadziei siostrzyce bliźnie,
      Sosny zielenią się w śniegu.

      Wśród chmur martwoty zastygłej,
      Pod szarych niebios oponą,
      Żywymi chwieją się igły,
      Świeżą się kłonią koroną.

      A kępa brzóz i jesieni,
      Gęstwą stojąca bezlistną,
      Zazdrości sosnom zieleni,
      Patrząc źrenicą zawistną.

      O, wy, jasienlie i brzozy,
      Ustańcie w płochym wyrzucie!
      Niczym wam mrozy i grozy:
      Bo wywczas dał wam bezczucie.

      Jak ciężko - musieć w zawiei,
      W chmur trwał i przetrwać rozterce
      By blask ocalić nadziei,
      Ach, o tym ty wiesz, me serce


2017-02-26

Baśń zimowa - Leopold Staff


      


      Cieszmy się! Błoń zakwitła pierwszym śniegu puchem.
      Rozdzwoń swe serce śmiechem, w białe dłonie klaśnij!
      Wybiegniem na mróz nadzy i z ostrym podmuchem
      Damy włosom swym użyć wietrznej, psotnej waśni.

      W biały ogień wyiskrzy nam mróz krew czerwoną!
      Wicher hula! Z łoskotem lód pęka na rzece!
      Po błoniach, kędy stopy w pianach śniegu toną,
      Polecę, na pierś wziąwszy cię swą, hej, polecę!

      Tam bór stary, gdzie zima serce swe ukryła,
      Srebrny kwiat szronolihtny, w szkle lodu zamknięty...
      Gdzieś dawno bajka moja łzy tęsknot zeń piła...
      Przetom czasem jak święty... czasem jak przeklęty...

      Ostre biczyska mrozu dzielnie tną nam twarze. -
      W powietrzu odmłodzonern, suchem i wesołem
      Lećmy igrając z mrozem, aż nam się ukaże
      Bór, gdzie nikt nie był dotąd, a my będziem społem.

      Lekkim i skocznym tanem ścigajmy wichr w biegu,
      Mróz rozpętał swe szczęście, oszalał z radości!
      Ostrożnie, byle jeno nie pokalać śniegu,
      Bo zima rozkochała się w swojej białości. -

      Całe niebo wełnistych, puszystych obłoków
      Padło na ciche pola. - Ja cię, jak wichr, niosę,
      Za nami już sto stai;iń, przed nami sto kroków
      I oto bór! - Skocz z piersi mej na stopy bose...

      Wstrzymaj oddech... Bór wkoło ponury i ciemny,
      Gałęzie obarczone śniegami śpią w głuszy...
      Wnętrza gęstw mrok rozszerza trwożny i tajemny...
      Wkuło tak uroczyście i cicho jak w duszy...

      A wśród boru śniegami zawiana polana,
      Weselom nocnych wichrów dając wolne pole,
      Jak jakaś biała chwila życia zapomniana,
      Marzy... tą samą bielą co na twoim czole...

      Rozpatrz się... Tam zaryta w sypkie zasp okopy
      Chata chroma... Ta w śniegu wydeptana smuga
      W nią wiedzie... Nie wiesz, czyje ubiły ją stopy...
      Mrok pada, okno ciepłym światłem na nas mruga...

      Strzecha gnie się pod pierzyn ciężarem puchowym,
      Co przypomnieniem ciepła wnętrze chaty grzeje...
      Krawędź strzechy zjeżona szeregiem lodowym
      Sopli... Zwierz-mróz się zimnym rzędem zębów śmieje..

      Zmierzch pada... Błękitnieją fioletem zasp wały.
      Ukryjmy się za pniami... Cicho... Za chwil kilka
      Będą się tutaj dzisiaj dziwne dziwy działy...
      Mrok otwiera swą duszę... Dech w piersi umilka...

      A szyby okien śmieją się światła gawędą...
      Drzewa się wnet obudzą i wnet się ożywią
      Gdy miesiąc błyśnie cichą radością, że będą
      Dziwić się temu, czemu co nocy się dziwią...

      Na widnokręgu księżyc wyrwał się z ciemności,
      Przedarł się przez chmur śnieżną siejbę i drzew ciszę,
      Tknął polanę Gatunkiem swej srebrnej miłości
      I światłem zagrał w sople jak w szklane klawisze...

      A drzewom krew zamarła ocknęła się w żyłach
      I radością ruszyły się w ziemi koronie...
      Powiew niepokój budzi w białych śniegu pyłach,
      Padających jak kwiaty z niebiosów w omdlenie...

      I srebrna zawierucha śniegu i księżyca
      Zapukała w wesołe okna cieplej chaty...
      Drzwi się rozwarły, blade wyjrzały z nich lica
      I wyszedł z izby starzec biały i brodaty...

      Miał biały płaszcz włochaty śnieżystym kożuchem,
      Na który długa broda kładła srebro siwe;
      Włos mlecznej siwej głowy żył wiatru podmuchem
      I zatarł starzec ręce ucieclią szczęśliwe...

      Przesunął wzrok po soplach lśniących szklanym sznurem,
      Uciszył dłonią wiatru zabawy i swary,
      A śnieg na skroń mu padał... padał... aż kapturem
      Wysokim, miękkim nakrył mu głowę i bary...

      Starzec wziął dwie gałązki w dłonie... ważył chwilę
      I zagrał w sople lodu jak w szklane cymbały...
      Płaty śniegu się porwą jak białe motyle
      I zawiodą marzący, lotny taniec biały...

      A biały gędźbiarz zimy gra... Bór słucha czarny
      I słuchając polanę obstąpiły kołem
      Zwabione wilki, dziki, niedźwiedzie i sarny,
      Oszołomione cudu śnieżnego żywiołem...

      A biały gędźbiarz zimy gra.,. W lodowe sople
      Dzwoni, aż w sen rozpieścił okrąg leśnej głuszy...
      Padają kwiaty śniegu i jak szklane krople
      Spadają dźwięki w biały zachwyt naszej duszy...

2017-02-25

Luty, czyli Februarius - Konstanty Ildefons Gałczyński




      Witaj, Luty, między nami
      w znaku, co się zwie Rybami!

      znak ten ma znaczenie strome:
      nomen-omen i barometr;

      Boć u nas to każdy chyba
      jest cokolwiek jak ta ryba-

      może skręcić kark od POS-u, 
      lecz poza tym nie ma głosu.

      - Obuj, chłopie, dobre buty -
      mawiał mój dziad, gdy był Luty;

      dziś chodzi z niemałym żalem
      bez butów, ale z medalem.

      Medal zresztą - spójrzmy głębiej!
      nie grzeje, lecz i nie ziębi,

      słowem: danaż moja dana,
      proszęż pana Felicjana.

      Luty poza tym, po trosze
      ma liczne inne rozkosze;

      spraw i sprawek ciżba tłumna:
      raz do banku, raz do gumna.

      W banku można wnieść podanie
      i spokojnie liczyć na nie,

      zasię w gumnie a po troszku
      można wsunąć coś na boczku:

      Niezła będzie pieczeń z rożna,
      karpia z wody także można;

      grunt to, żeby, proszę panów,
      do wszystkiego masę chrzanu:

      chrzan łzę puszcza z ocznej szpary,
      łza przesłania złe cauchemary,

      czas mija. Nie myślmy o tem.
      Ot i już wieczór za płotem. (...)


2017-02-24

Zima - Jan Andrzej Morsztyn


   


      Śniegi opadły i kruchymi lody, 
      Doczesnym mostem, nakryły się wody; 
      Zima ujęła po pięknej jesieni, 
      Skoś ciał a ziemia i z mrozem się żeni, 
      I świat osiwiał, a w starej postaci 
      Swój wiek kwitnący i swą gładkość traci. 
      Patrz-że, Jagusiu, i miej oko na to, 
      A luboś świeża i kwitniesz jak lato, 
      Czekaj swej zimy: i na cię mróz siwy 
      I śnieg na warkocz spadnie urodziwy; 
      Nie czekaj raczej, a jeśli siać a żyć 
      W czas zawsze lepiej, umiej czasu zażyć, 
      Który jak górny potok rączo płynie, 
      A zawsze lepszy ten, co już pominie; 
      Bo jako widzisz teraz oczywiście, 
      Że mróz pozdejmał i kwiecie, i liście, 
      Tak tobie ten kwiat, co podobny wiośnie, 
      Na ślicznych wargach i jagodach rośnie, 
      Spadnie, gdy cię czas zgrzybiały podetnie 
      I twe ustąpią późnym latom kwietnie, 
      A na miejsce tych, co świecą tak cudnie, 
      Miesiąców, przyjdą z listopadem grudnie.

      Obraz: Henry Asencio

2017-02-22

Elegia śnieżna - Jan Brzechwa


  
    
      Dzwoń mi, dzwoń mi,
      Dzwonku mosiężny,
      Gońmy końmi 
      Kres niedosiężny.

      Sanki suną 
      W śnieżnej bezbrzeży,
      Srebrną łuną 
      Biel mi się śnieży.

      Dzwoń mi, dzwoń mi, 
      Dzwonku maleńki,
      Pieszczę dłońmi 
      Chłód twojej ręki.

      W srebrnej celi 
      Trwa wiatr w bezruchu,
      Śnieg się bieli 
      Białością puchu.

      Gdzież my, gdzież my 
      Ulżymy ustom?
      Grzeszmy, grzeszmy 
      Śnieżną rozpustą!

      Dzwoń mi, dzwoń mi, 
      Dzwoń nieustannie,
      Gońmy końmi 
      Po srebrnej sannie.

      Świat w przebiegu 
      Przez śpiew dziękczynny,
      Grąży w śniegu 
      Swój błękit płynny.

      Sina, sina 
      Przed nami droga,
      Dal rozpina 
      Namioty Boga.

      Śpieszmy, śpieszmy 
      W radość bezbrzeżną,
      Grzeszmy, grzeszmy 
      Rozpustą śnieżną!

      Ruńmy z końmi 
      W tę otchłań siną,
      Dzwoń mi, dzwoń mi, 
      Śnieżna godzino! 


        Obraz: Alfred Wierusz-Kowalski 


2017-02-20

Styczeń, czyli Januarius - Konstanty Ildefons Gałczyński




      Wspaniale astrologicznie
      Styczeń w znak podchodzi ślicznie

      Wodnikowy, co zwie z lat już
      się Wodnik, czyli Akwariusz;

      Wodnik, wiadomo, polski znak:
      W Polszcze jest wody ojczyzna,

      wody w poezjach i w głowach,
      i w ministerialnych mowach,

      i w klituś-bajduś Kiepury,
      i w symfoniach K. Kazury;

      w Akademiach, w Odsłonięciach,
      i w Otwarciach, i w Zamknięciach,

      w Zjazdach, w Akcesach, w Obchodach -
      woda, woda, woda, woda!

      Mawiał Poeta ze złością:
      - Polska narodów wodociąg..'.

       Minął rok Trzydziesty Siódmy,
      chwalić Boga, bo był złudny:

      Zdobywaliśmy prestiże,
      ale kraj wciąż łapę liże.

      Julianna zaszła w Krynicę
      i był zamach na Horzycę.

      Kościalkowskiego, że krępy,
      Szukalski kusił do rzeźby.

      - A ty lepiej napisz dramat -
      mówi mama do Zyndrama.

      Również mówiono w Senacie:
      - Te "wawrzyny" wysyłajcie
      wagonami! Jak tu nie chcą,
      to może "chwyci" na eksport.

      A pod stacją Bycze Głowy
      słup telegraficzny nowy

      wbito wspólną siłą w ziemię
      i zrobiono akademię:

      Uirych gadał, sztandar zwisał,
      Sieroszewski bajkę pisał,

      co napisze, uśmieje się...
      (Szanuj starszych, mój Hernesie!)

      Słowem, wszystko barzo miło,
      tandem etiam i tak było:

      Entliczek - pentliczek
      czerwony "Płomyczek",
      na kogo wypadnie,
      na tego bęc!
      i do więzienia...
      Zima, zima. My w Aninie
      plotkujemy przy kominie

      w wolnych chwilach od obliczeń
      nowych wydatków na Styczeń. 



2017-02-19

Mróz - Antoni Słonimski


   


      Srebrzysty księżyc z lodu wycięty
      I wicher mroźny wieje ozonem.
      Gwiazdami świeci niebo jak szronem,
      Śmieciarz na wozie wiezie diamenty.

      Wszystko jest śniegiem, lodem, kryształem,
      Szumi po mieście, huczy noc wietrzna.
      Jak zmarzła fala lśni Droga Mleczna
      Na niebie szklistym, znieruchomiałym.

      Miasto umarło. W śnie białym tonie,
      Oczy ma z lodu, usta z kamienia.
      Cóż znaczą nasze wątłę westchnienia,
      Ciepłe oddechy, gorące dłonie?

      Oprzyj o szyby płonącą głowę
      I patrz, jak słowo, żywe, gorące,
      Rośnie na szybie mrozem świecące
      Jak zwierzokrzewy przedpotopowe. 


2017-02-18

Wieczór zimowy w mieście - Julian Tuwim






      Barwne litery na domach płoną, 
      Tutaj czerwono, a tam zielono, 
      Auta błyskają, wystawy świecą 
      I śnieżne płatki jak iskry lecą. 

      Miasto się mieni blaskami pstremi, 
      Aż księżyc srebrny zazdrości ziemi, 
      Że taka jasna i kolorowa, 
      I zagniewany w chmurach się chowa. 


2017-02-17

Noc zimowa - Leopold Staff




      Ścisnęła ziemię kosmata
      Śniegiem, puszysta i biała,
      Grudniowa noc lodowata,
      Starością swą osiwiała.

      Wśród granatowej nieb wnęki
      W mrozie dygoce gwiazd drżączka
      I lśni księżyca sierp cienki
      Jak ślubna starca obrączka.

2017-02-16

Mróz - Jan Kasprowicz




      Baranią czapkę nacisnął na uszy
      i wyszedł w pole. Milczkiem przywitały
      upiorne świerki mróz siarczysty biały,
      pod jego stopą śnieg się kruszy.

      Styczniowych nocy Pan zaciera dłonie,
      iż stłumił życie po drogach, nie złowi
      żadnego głosu. Tylko potokowi
      szumy się z piersi wyrywają.

      Po nie zgniewany idzie Mróz.
      chce ściąć oddechem moc,
      która płynie, kajdanom daleka.
      Zgiął się na brzegu, powiał lodem.

      W lesie zamarły drzewa. Lecz szumiąca
      echem wieczności, w tajnych gór 
      zrodzona rzeka hymn swój, wciąż żywy
      w dal miesięczną niesie.

2017-02-15

Zima zakopiańska - Kazimierz Wierzyński


        


      Góry rozsnute na świetle księżyca
      Rosną jak gdyby na powierzchni blasku,
      Bezmierną przestrzeń srebro skroś przesyca
      I śnieg jest jakby z zielonego piasku.

      Na szczytach świerki z japońskiego tuszu,
      Czarne, wycięte w tarczy księżycowej,
      Stoją w płonącym światła pióropuszu
      Jak w aureoli naokoło głowy.

      Świat jest z tysiąca jednej nocy przygód,
      Westchnień, przywidzeń, marzeń i sekretów,
      Świat wniebowzięty w gwiazd wysokich migot,
      Świat dla kochanków i świat dla poetów.

2017-02-14

Śnieg na ziemi - Jerzy Żuławski


      


      Śnieg na ziemi i drzewa szron gwiaździsty bieli,
      a przez białe gałązki niebo łzą błękitną
      spada na dół, melodję budząc nieuchwytną
      w potrąconych drzew strunach i w śniegów topieli.

      Słońce blaski po zmarzłych, skrzących niwach ścieli,
      i tęczami djamentu sople lodu kwitną, 
      a gdy blady wiatr wzruszy drzew koroną szczytną,
      perły lecą z drzew cichych, jakby płacz anieli...

      Pośród olch rozłzawionych w złotej słońca ciszy
      usiedliśmy przy sobie ze wspomnieniem wiosny
      pełnej wonnych, majowych, czarownych haszyszy,

      szumu dęba, brzóz szeptów i pacierzy sosny;
      zima dzisiaj, lecz serce hymn ten jeszcze słyszy, 
      pocałunek nas poi — jak niegdyś — miłosny...


       obraz:Erik Lundgren


2017-02-13

Zima - Leopold Staff

      
    


      Całunem śniegu przysypany, biały
      Park w szarą ciszę pogrążył się cały
      I z jakichś głuchych tęsknot się spowiada.
      Drzew nagich długa ciemna kolumnada
      Wije się sennie i w dali gdzieś ginie,
      Wije się cicho po białej równinie
      I biegną ławki aleją szeregiem,
      Samotne, puste, ubielone śniegiem.

      Nic nie zostało z naszej złotej wiosny,
      Gdy nas upajał pierwszy szał miłosny,
      Gdyśmy uściskiem zaręczeni, sami
      Mówili z sobą jeno całunkami
      I razem duszę mieli tylko jedną,
      I w jasne szczęścia lecieli bezedno,
      A ponad nami lipa rozgwarzona
      Błogosławiące wznosiła ramiona.

      Tu była szczęścia świątynia. Pamiętasz?
      A dzisiaj tu mój cichy, biały cmentarz...
      Pod miękkim śniegiem, jak zwarzone róże
      Lub jak jaskółki, co zamarzły w chmurze,
      Śpią pocałunki nasze mrozem ścięte,
      A w nagich drzewach sny nasze, zaklęte
      W szare pnie, drzemią wśród cichej żałoby...
      Choć nie ma krzyżów, wszędzie białe groby.

      Gdyby pył śniegu gdzieś z gałęzi szczytnej
      Stoczył się i dźwięk srebrny, nieuchwytny
      Budząc potrącił drugi w swej pogoni,
      Wnet park stustrunną gędźbą się rozdzwoni,
      Szeptem słów, miękkim pocałunków echem,
      I ty przybiegniesz, i z srebrzystym śmiechem
      Ramiona białe rzucisz mi na szyję...
      Zagwarzą drzewa, park cały ożyje...

      Lecz wkoło cisza taka jak w kaplicy,
      Gdzie leży zmarły w mroku tajemnicy,
      Gdzie mówić głośno nie wolno przy trunie...
      Strach mi, że gdy wstecz spojrzę, na całunie
      Śnieżnym zobaczę twoje białe zwłoki,
      A w bladej twarzy cień smutku głęboki,
      Z tą łzą rozstania skrzepłą, skamieniałą...
      Nie śmiem wstecz patrzeć!... tak cicho... tak biało...